


Wiosna w tym roku przyszła nadspodziewanie szybko, a wraz z nią wszystkie jej oznaki. Żeby ją zobaczyć wystarczy spojrzeć przez okno. Natomiast żeby ją poczuć należy jak najszybciej opuścić miejską przestrzeń i udać się tam, gdzie jej zapach jest najintensywniejszy. Będąc myśliwym sprawa jest niezwykle prosta. Wystarczy dubeltówkę zamienić na lornetkę lub aparat fotograficzny i można ruszać w knieję.
Kilkugodzinny, niedzielny pobyt w obwodzie 252 był pełen emocji i nieoczekiwanych spotkań. Poza typowym wiosennym klimatem, zalanymi łąkami, mnóstwem ptactwa w powietrzu i na wodzie, nie wspominając o kilkunastu rudlach saren, wypatrzonych w zasadzie bez większego wysiłku, największą przyjemność sprawił mi widok bażantów oraz chmary danieli, z kapitalnym bykiem na czele. Co prawda daniele można już obserwować z powodzeniem od kilku lat, lecz widok okazałego męskiego osobnika sprawił mi wyjątkową radość. Nie mniejszą radość wywołał także widok pięknych bażancich kogutów, a zwłaszcza jednego, wypinającego kolorową pierś w stronę czterech kur, które sprawiały wrażenie mało zainteresowanych. Póki co… Dla niezorientowanych tylko przypomnę, że w styczniu tego roku odbyło się polowanie na bażanty hodowlane i kilkanaście z nich szczęśliwie uciekło spod strzelby. Nie mniej jednak nikt nie zakładał, że uda im się przeżyć na wolności. Woliera jest zdecydowanie bezpieczniejsza niż środowisko naturalne, pełne zagrożeń, zwłaszcza dla ptaka, który nie przywykł do samodzielnej walki o przetrwanie.
W tym miejscu bardzo dziękuję koledze Józkowi, Wickowi oraz Czesiowi, którzy podjęli się dokarmiania bażantów i tym samym pokazali, że warto podejmować trud, pomimo tego, że opinie ekspertów przeczą logice takich działań. Czasem warto zaryzykować, ażeby przekonać się na własnej skórze, że może rzeczy dotychczas oczywiste wcale takie nie są. A kto wie, może – przy ich zasileniu – uda się sprawić, że te piękne ptaki staną się w przyszłości ponownie ozdobą strabelskich pól.
Darz Bór. T.K.