„Pióro” na rozkładzie…
Opublikowane przez tkomarewski w Aktualności 7 grudnia, 2015Warning: Illegal offset type in /home/platne/koloboruta/public_html/wp-includes/sejxmhfp.php on line 277
Siedmiu myśliwych z Podlasia oraz trzech z Mazowsza w tym dzielna Diana, pragnących przypomnieć sobie smak rosołu z bażanta, postanowiło zapolować na tego pięknego kuraka. Z uwagi na fakt, że w naszym regionie ptak ten należy do rzadkości i tylko nieliczne koła mogą pochwalić się jego obecnością w dzierżawionych obwodach, „ grupa zapaleńców” zmuszona była pokonać aż 350 km, żeby znaleźć się w miejscu, gdzie prawdopodobieństwo spotkania z bażantem graniczy z pewnością.
Wspólne łowy w OHZ w Rypinie – woj. kujawsko-pomorskie, specjalizującym się między innymi w hodowli bażantów oraz prowadzącym komercyjne polowania, to wybór nieprzypadkowy. Opinie o ośrodku oraz jego kierowniku Błażeju, wyłącznie pozytywne i świadczące o ogromnym doświadczeniu w organizacji tego typu polowań, zaważyły, że to właśnie tam postanowiliśmy spędzić pierwszą sobotę grudnia.
Nie wszystko jednak poszło zgodnie z przyjętym harmonogramem. Kiedy wjeżdżaliśmy do Mławy i do linii mety pozostało zaledwie 90 km, na desce rozdzielczej mercedesa vito, którym podróżowaliśmy, pojawił się komunikat – mówiąc ogólnie – zapraszający kierowcę samochodu do odwiedzenia najbliższego warsztatu samochodowego i to w trybie natychmiastowym ! Jak bardzo natychmiastowym przekonaliśmy się już po chwili, gdy auto zamarło… Ponowna próba uruchomienia silnika zakończyła się niepowodzeniem. Masz ci babo placek… Godzina do uroczystej kolacji, a tu taki niewiarygodny pech…Jednak po chwili załamania i kilku ekspresyjnie wyartykułowanych słowach, powszechnie uznanych za obraźliwe, przystąpiliśmy do działania, które to po 3 godzinach przymusowego przestoju, zakończyło się pełnym sukcesem. Pozwolę sobie pominąć w relacji z łowów ten fragment czasu, gdyż czytelnik mógłby odnieść mylne wrażenie, że to nie polowanie lecz pobyt w warsztacie i prowadzone tam „ trudne rozmowy” były celem podróży.
Dramatycznie spóźnieni dotarliśmy na kolację, a przy stole spędziliśmy tylko tyle czasu ile zajęło nam zaspokojenie głodu. Umęczeni fizycznie i psychicznie zalegliśmy w łóżkach w nadziei, że jutrzejszy dzień wynagrodzi nam ten dzisiejszy, o którym każdy będzie chciał jak najszybciej zapomnieć.
Po nocy przyszedł dzień, o którym z kolei każdy będzie długo pamiętał. Św. Hubert przy wyraźniej pomocy kolegi Błażeja sprawił, że zaplanowane polowanie przebiegło przede wszystkim bezpiecznie, we wspaniałej i koleżeńskiej atmosferze, a tę tworzą ludzie, których dzisiaj nie zabrakło…
W 10 strzelb udało się pozyskać ponad 140 kogutów. Zatem „ pióro” na pokocie prezentowało się wyjątkowo okazale, a w jego tle, można było dostrzec „ uśmiechnięte buzie” w szczególności udekorowanych: króla, wicekrólów oraz króla pudlarzy.
Dziękując gospodarzowi za wzorową organizację polowania, jego małżonce za „ kuchnię” niczym z MasterChefa, koleżance i kolegom myśliwym za wyjątkowy klimat i emocjonujące łowy, bezwzględnie przekonany, że kolejne polowanie na bażanty to tylko kwestia czasu, życzę wszystkim dalszych sukcesów w kniei i dużo zdrówka. Darz Bór. T.K.