Kolejny debiut
Opublikowane przez tkomarewski w Aktualności 16 grudnia, 2013Warning: Illegal offset type in /home/platne/koloboruta/public_html/wp-includes/sejxmhfp.php on line 277
Ledwie zdążyłem dojechać z pracy do domu w kieszeni zawibrował telefon. Wiedząc, że Józek od co najmniej godziny penetruje leśne ostępy, nie trudno było zgadnąć czyj głos usłyszę w słuchawce. Bez względu na to w jakiej sprawie dzwoni, zawsze miło jest pogawędzić z kolegą po strzelbie. Tym razem jednak czasu na dyskusję nie było zbyt wiele, ponieważ z krótkiej relacji rozentuzjazmowanego kolegi wynikało, że po oddanym strzale do łani, ta wyraźnie zaznaczyła i należało jak najszybciej zabrać się za dochodzenie postrzałka. Telefon Józka był nieprzypadkowy ponieważ wiedząc, że od niedawna jestem szczęśliwym posiadaczem psa myśliwskiego rasy Jack Russell terier, na pewno będę żywo zainteresowany zweryfikowaniem jego potencjału. W jednej sekundzie zmieniłem garderobę na mniej oficjalną, zgarnąłem z kanapy Mikę i nie do końca przekonany czy 5-miesięczny pies – a w zasadzie szczeniak – poradzi sobie z tak poważnym wyzwaniem, ruszyłem w knieję. Dojeżdżając w umówione miejsce zauważyłem Józka, który w międzyczasie na miejscu strzału znalazł ścinkę i farbę. Zapiąłem Mikusię na otok i wskazując palcem miejsce strzału, powtórzyłem kilkakrotnie komendę ” szukaj”. Pies dość ostrożnie przystąpił do pracy. W pierwszej fazie dreptał w okolicy gdzie farby było najwięcej, jednakże z minuty na minutę nabierał wiary siebie i coraz pewniej kroczył we właściwym kierunku. Nagle zniknęła pokrywa śniegu a wraz z nią – widoczne gołym okiem – krople farby. Na psie nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia i dalej podążał, już tylko jemu znanym tropem. W tym momencie poleciłem Józkowi pozostać przy ostatnio zauważonym śladzie, a sam w nadziei, że Mika wie co robi, zdałem się na jej myśliwski instynkt. Po chwili wychylając się zza świerka zauważyłem sylwetkę łani i w tym samym momencie pies stanął jak wryty. Silny zapach z jej kierunku sprawił, że Mika uniosła kufę do góry i pomimo mojej zachęty nie chciała ruszyć do przodu. Pozostawiłem ją zatem uwiązaną do drzewa przeszczęśliwy, że mój mały Mikuś tak dzielnie się spisał…Z dużą dozą pewności mogę stwierdzić, że u mojego boku wyrasta kolejny niezastąpiony towarzysz łowów. Po chwili zjawił się łowczy Mieczysław, który udekorował głównego bohatera polowania i udzielił kilku cennych rad odnośnie dalszej tresury dobrze rokującej Miki. Darz Bór. TK.