Koło Łowieckie Boruta

Koło Łowieckie Boruta

Być cierpliwym…

Opublikowane przez w Aktualności 11 czerwca, 2018
Warning: Illegal offset type in /home/platne/koloboruta/public_html/wp-includes/sejxmhfp.php on line 277

Tegoroczny sezon na rogacze rozpoczęliśmy stosunkowo późno bo dopiero 26 maja. Tym samym cierpliwość myśliwych naszego Koła wystawiona została na większą próbę niż zwykle. Potęgował to okres przygotowań do polowania, w którym wielu z nas objeżdżało obwód na Strabli w celu zidentyfikowania miejsc pobytu ciekawych kozłów – a w okresie ochronnym było ich widać nie mało.

Ekscytacje widać już było pierwszego dnia kiedy to każdy planował swoją pierwszą penetrację terenu w tym roku w celu pozyskania rogacza.

W tym miejscu przypomina mi się przeczytana kiedyś anegdota jak to dwóch młodych selekcjonerów przyjechało na pierwszego wiosennego koziołka. Podczas porannego podchodu ten, któremu nie udało się dojść do strzału, usłyszał strzał kolegi i zazdrości mu. Wracając spotkali się przed leśniczówką.

Pierwszy pyta:

– Strzelałeś ?

– Strzelałem.

– Do kozła ?

– Do kozła.

– Co miał na łbie ?

– Nie wiem, bo spudłowałem …

Najpierw strzelać, potem martwić się o uzasadnienie; zawsze się przecież znajdzie jakieś wyjście z sytuacji.

Właśnie każdy szanujący się myśliwy chce takiej sytuacji uniknąć.

Z takim właśnie zamiarem i ja rozpocząłem ten sezon. Już podczas pierwszego wyjazdu w teren widziałem „selekta” godnego uwagi ale moje niezdecydowanie a potem zbyt długie składanie się do strzału zniweczyło starania. Będzie kolejna okazja – pomyślałem. Nic bardziej mylnego. Kolejnym polowaniom towarzyszył widok borsuka, samotnych oraz prowadzących cielaki łań, kilku danieli którym udało się zrobić zdjęcie z małej odległości oraz niezliczonej ilości kóz i lisów. Rogacze, które spotykałem były młode a parostki wskazywały na przyszłościowe osobniki. Tego jedynego nie sposób było ponownie spotkać.

Presja rosła, łąki w dużej mierze zostały już skoszone a dodatkowo moi towarzysze ostatnich wyjazdów Sławek i Piotrek już strzelili swoje rogacze. Z naszej trójki pozostałem tylko ja i trudno było ich namówić aby towarzyszyli mi bez konkretnego celu w poszukiwaniu mojego selekta.

Nie dałem za wygraną i sam odwiedzałem zarówno te skoszone jak i wysokie łąki w rewirze Mulawicze. Kozy owszem spotykałem ale kozły zapadły się pod ziemie. Myślę że powodem były upały nie spotykane w poprzednich latach o tej porze roku. Pojawiło się małe zniechęcenie i chęć odpoczynku.

Wybawieniem okazało się dwudniowe ochłodzenie. Krótki telefon do Piotrka i Sławka i szybko jedziemy do wybranego rewiru. Co tak pędzisz – słyszę pytanie. Skoncentrowany na celu nie mam zamiaru odpowiadać. Tym razem dojeżdżamy od zupełnie innej strony drogą, którą nigdy wcześniej nie chodziłem. Plan jest taki aby wychylić się zza lasu i zerknąć na nieskoszoną jeszcze łąkę. Towarzyszy mi Piotrek. Wychodzimy na otwartą przestrzeń na której pasie się koza. Poza tym pustynia. Nic się nie dzieje. W mojej głowie szybko pojawia się alternatywny plan przemieszczenia się na kolejną łąkę. Robię krok i wpadam na Piotrka nadal patrzącego przez lornetkę na wysokie trawy.

Jest – słyszę. Gdzie – zniecierpliwiony dopytuję? Leży w trawie. Trochę mi zajęło zanim dojrzałem wystające spośród traw jedynie wytarte parostki. W pierwszej chwili wydaje się, że ma tylko jedną tykę, ale po chwili widać też drugą lecz wyraźnie niższą zakończoną widlicą (szóstak nieregularny).

Rozkładam podpórkę i kładę na niej broń. Odbezpieczam i czekamy aż wstanie. Tym razem mam zdecydowaną przewagę i dużo czasu aby ochłonąć po uderzeniu adrenaliny. Trwa to jednak zbyt długo bo komary zaczynają dokuczać, a nie mogę się oganiać patrząc przez lunetę. Mija ponad 10 minut. Oko już się męczy a palec na spuście nieco drętwieje. W końcu rogacz wstaje.

Ale jest na sztych i patrzy na nas. Może stanie do boku ? Może strzał na szyję ? Wcześniej wszystko przebiegało w zwolnionym tempie, a teraz gwałtownie przyspieszyło. Decyduje jednak nie czekać bojąc się zmarnowania szansy. Strzał. Rogacz pada w ogniu. Pełen sukces. Emocje bardzo wolno opadają.

Dla pewności dajemy trochę czasu żeby kozioł doszedł.

W między czasie niespodziewanie pojawia się Prezes i Łowczy z gratulacjami i uroczystą oprawą zakończenia polowania.

Ostatecznie przychodzi refleksja , że w myślistwie tak jak w życiu trzeba być cierpliwym.

Darz Bór. Andrzej Siemieniako.

 

Z chwilą otwarcia sezonu na sarny – rogacze, co analogicznie dzieje się również w przypadku rozpoczęcia polowań na inne gatunki zwierzyny łownej, zazwyczaj każdy myśliwy stawia przed sobą określone cele, z nadzieją, że oczekiwania – nierzadko naiwnie wyśrubowane – uda się efektywnie zrealizować.

Niejednemu marzy się medalowy kozioł, a jeżeli już takiego nie uda się „ namierzyć”, to przynajmniej taki, który na łbie będzie miał formę myłkusa bądź wielotykowca. Nie pogardzimy ciekawym „ szydłem”. Chętnie w kolekcji widzielibyśmy także widłaka lub nieregularnego szóstaka. Ostatecznie zadowolimy się każdym trofeum podarowanym przez Św. Huberta, byleby nie trzeba było się za nie wstydzić przed komisją oceny prawidłowości odstrzału.

Rogacza, pozyskanego przez kolegę Andrzeja, z całą pewnością należy włączyć do zbioru, w którym znajdziemy parostki nietypowe, przez co ciekawe i będące przedmiotem zazdrości niejednego selekcjonera.

Cieszę się, że osobiście mogłem pogratulować Andrzejowi pięknego trofeum, uhonorować go gałązką „złomu” i przez chwilę poczuć emocje i atmosferę, towarzyszące łowom.

Cieszę się, że Andrzejowi nie zabrakło cierpliwości i wytrwałości, zważywszy na fakt, jak trudna to sztuka do opanowania.

Poza przyjemnościami, do których niewątpliwie należy polowanie na rogacza, nie można zapominać o ciążących obowiązkach. Jednym z nich jest odstrzał sanitarny dzika, z realizacji którego koło musi wywiązać się do końca czerwca. Zatem, gdy emocje już opadły, jak po przysłowiowej wielkiej bitwie kurz…wraz z łowczym postanowiliśmy spenetrować łowisko właśnie pod tym kątem. Na tyle skutecznie, że przelatek, który nie wykazał się należytą czujnością bądź jak kto woli, padł ofiarą dobrze współpracującego myśliwskiego duetu, tuż po północy po raz ostatni odwiedził strabelskie pola.

Ciekawy Rogacz kolegi Andrzeja, chwilę później dzik na rozkładzie, towarzyszące temu emocje i poczucie spełnienia, to kwintesencja myśliwskiej pasji.

Darz Bór. Tomasz Komarewski.

Komentowanie jest zamknięte.

Nasz adres

    Koło Łowieckie “Boruta” w Białymstoku

    15-101 Białystok, ul. Jurowiecka 33

    NIP 966 05 84 035

    Nr konta 84 1050 1953 1000 0090 3041 3091

    Wszelką korespondencję / wnioski, w tym o udostępnienie informacji publicznej, zapytania, etc. proszę kierować drogą pocztową.